Galeria 2
22.01-27.02. 2000

Oleg KulikOLEG KULIK
Kulik w Warszawie
Rodzina Przyszłości
Gołębnik
--- kurator: Ewa Gorządek
--- współpraca: Stach Szabłowski

Otwarcie wystawy 21 stycznia o godz. 18.00

Oleg Kulik jest jednym z najciekawszych artystów rosyjskich lat 90. i obok Ilji Kabakova zdobył największe uznanie światowej krytyki. W ostatnich latach brał udział w Manifesta 1 w Rotterdamie (1996), w Biennale w Wenecji (1997), w Biennale w Istambule (1997), Biennale w Sao Paulo (1998). Uwagę krytyków i kuratorów na całym świecie zwrócił mocnymi w wyrazie akcjami typu performance, w których przybierał postać artysty - zwierzęcia, najczęściej psa, chociaż wcielał się także m.in. w ptaka, rybę, byka.
OLEG KULIK

Artysta stawia podstawowe pytanie o esencję tego, co ludzkie w człowieku, co oznacza dla człowieka powrót do stanu pierwotnego zwierzęcia. Występowanie w takiej roli wywodzi się w przypadku Kulika również z głębokiego przekonania, że we współczesnym świecie tradycyjne środki komunikacji międzyludzkiej zawiodły i należy szukać bardziej adekwatnego sposobu porozumiewania się. Ludzie nie reagują już na wypowiedzi przekazywane artykułowanym i narracyjnym językiem, reagują na szok lub show. Zwycięstwo mafii i zanik inteligencji w Rosji świadczy, zdaniem Kulika, o końcu kultury,
Oleg Kulik
a także idei humanistycznych, w szerokim tego słowa znaczeniu. Kulik w swojej sztuce nie stara się być jednak post-human, ale raczej pre-human. Stał się więc artystą-zwierzęciem, artystą-psem. .

Jego wczesne performances, wywodzące się wprost z rzeczywistości rosyjskiej lat 90., kryminogennej i brutalnej, były zbliżone w swojej wymowie do teatru okrucieństwa. Nagi Kulik, chodzący na czworakach, umazany błotem i śniegiem, atakował tłum, warczał na niego i gryzł. Ponieważ w społeczeństwie rosyjskim, wraz z zanikiem instytucji kulturalnych, zanikł także kontekst kulturalny, a jedynym kontekstem, w jakim żyje to społeczeństwo, jest kontekst polityczny, sztuka Kulika także odnosi się do kontekstu politycznego. Artysta utworzył nawet partię zwierzęcą i jako byk ogłosił się kandydatem na prezydenta, a jego niektóre akcje przybrały formę przedwyborczych show.

W wariancie "eksportowym" sztuka Kulika zwraca uwagę na aspekt kolonialności w podświadomości człowieka Zachodu, gdzie wciąż jeszcze traktuje się artystę z Rosji, jako twórcę drugiej kategorii, pochodzącego z kraju, który postrzegany jest jako nieprzewidywalny i budzący grozę. Jak pisał jeden z rosyjskich krytyków " na gest stawania rosyjskiego artysty na czworakach pracuje cały massmedialny kontekst ostatnich lat". Pies, w którego wciela się Kulik, jest bowiem narodowości rosyjskiej.

OLEG KULIK
OLEG KULIK

Istnieje jeszcze inny aspekt prac Kulika, w których pojawiają się zwierzęta. Są one pochodną wyznawanej przez artystę filozofii głębokiej ekologii (deep ecology). Zakłada ona utopijnie traktowanie zwierząt na równi z człowiekiem, na wszystkich poziomach życia. Także jeśli chodzi o zakładanie mieszanych, międzygatunkowych rodzin. Człowiek powinien przestać postrzegać zwierzę jako nie-antropomorficznego Innego, ale jako swoje alter-ego. Proces ten przebiegać może podobnie jak stopniowe akceptowanie przez społeczeństwo małżeństw mieszanych rasowo, np. białych i czarnych lub gejów i lesbijek itp. W przypadku psów, które często pojawiają się w pracach Kulika, ich antropomorfizacja przez ludzi jest daleko posunięta, wystarczy wspomnieć o hotelach, restauracjach, szpitalach, cmentarzach i ubraniach dla czworonożnych ulubieńców. Ludzie wykazują tendencję do wyrażania uczuć do zwierząt dużo łatwiej i bardziej otwarcie niż w stosunku do innych ludzi.

Na wystawie w Zamku Ujazdowskim Oleg Kulik zamierza zrealizować pracę zatytułowaną "Rodzina Przyszłości", którą w formie teoretycznej i rysunkowej artysta prezentował już na "Europarte" na Biennale w Wenecji w 1997 roku i na Biennale w Istambule w tym samym roku. Jest to mieszkanie dla rodziny składającej się z człowieka i psa, które na pierwszy rzut oka wygląda podobnie jak inne, znane nam domy. Dopiero po chwili widz zdaje sobie sprawę, że pewne rzeczy wyglądają trochę inaczej, nasuwa się porównanie np. z mieszkaniem przystosowanym dla osoby niepełnosprawnej. Inna jest też skala sprzętów, inne filmy w domowym wideo, na ścianie tapeta przedstawiająca rysunki rodem z Kamasutry, ale w wykonaniu pary człowiek-pies.

Rodzina Przyszłości
"Rodzina Przyszłości" - instalacja

Praca ta, jak również "Gołębnik", mieszczą się w szerszym projekcie tego artysty, zwanym "Zoofrenią", dotyczącym problemu "zwierzę jako alter-ego istoty ludzkiej". Ukazuje on kontakty człowieka kultury z innymi gatunkami biologicznymi, traktowanymi jako równorzędne istoty.

Ewa Gorządek

Rodzina PrzyszłościRodzina Przyszłości

DZIESIĘĆ PRZYKAZAŃ ZOOFRENII

1 Duch-stworzyciel nie ma postaci antropomorficznej. Najwidoczniej świat nie został w sposób ostateczny podzielony między Boga i Diabła, mężczyznę i kobietę, demokratów i konserwatystów, liberałów i radykałów. świat jest znacznie bardziej zróżnicowany. Dzielą go między siebie foka i nietoperz, mrówka i mrówkojad, człowiek i pies.
2 Tracimy ten świat - i na dodatek siebie samych. Człowiek się zestarzał, osłabł i bez reszty zdemoralizował. Z powodu swej obsesji na punkcie Supermana czeka go zmierzch, jeśli nie zdoła on odnaleźć źródła intelektualnej energii, która zrodziłaby nową moralność; jeśli - zdemoralizowany przez własne dzieje - nie będzie w końcu potrafił znaleźć sobie miejsca w rzeczywistym (absolutnym, niekonwencjonalnym i niewirtualnym) świecie. Kategoria realności nie stała się ostatecznie nieodłącznym elementem żadnego z systemów filozoficznych czy estetycznych. Nawet nauka porzuciła wszelkie działania związane z tą kategorią (nie licząc nadzwyczaj rzadkich wyjątków). Tymczasem zbawienie ciągle jest możliwe.
3 To właśnie Człowiek - i nikt inny - musi wykonać pierwszy krok w kierunku posthumanistycznej moralności, jako że ma on niespłacalny dług w stosunku do wszystkich gatunków (włączając w to swój własny).
4 Człowieka ocali poniżenie i pogarda - na chwałę antropocentryzmu. Ani Superman, ani Człowiek Masowy - skrzętnie skrywający Supermana w sobie - nie mają przyszłości. Przyszłość jest bowiem posthumanistyczna. Człowiek nie jest królem natury ani też koroną stworzenia; jest on zaledwie jednym z biologicznych gatunków zaludniających naszą planetę, i to wcale nie najliczniejszym z nich (owady występują liczniej). I nic (z wyjątkiem agresywności) nie jest tytułem do wyższości ludzkiego gatunku nad innymi gatunkami.
5 Ludzkim Alter Ego jest zwierzę stłumione w człowieku - stworzenie nie umiejące kłamać, znające tajemnicę harmonijnej egzystencji w świecie realnym, istota, której nie znany jest problem tożsamości. Zwierzę jest czymś absolutnym; tożsamość jego jest bez reszty odsłonięta, obnażona. Historia, polityka i sztuka są dowodnym poświadczeniem faktu, że Człowiek nie potrafi zinterpretować siebie samego w przeciwstawieniu do Innego (także - ludzkiej istoty). Musi on odnaleźć w sobie samym nieantropomorficznego Innego.
6 Kochać zwierzę w sobie samym oznacza: rozumieć i kochać każdego, kto akurat żyje i oddycha tuż obok, ramię przy ramieniu - czy to człowiek czy pies, lew czy delfin szablogrzbiet, mrówka czy mrówkojad, foka czy nietoperz. Stajemy się sobie równi stając wobec rzeczywistości. I tylko asceza rozcieńczenia w Innym i pragnienie rozpuszczenia Innego w sobie samym potrafiłaby ocalić człowieka i świat.
7 W człowieczym poniżeniu, w poszukiwaniu prawdziwego miejsca w prawdziwym świecie zawarty jest niebywały impuls twórczej energii. Nowa kultura Noosfery dostępna będzie wszelkim żywym stworzeniom, będzie ona bowiem zorientowana na refleks (odruch; nie: refleksję), ufundowana na języku bólu i cierpienia, jedynej zapoznanej przez człowieka umiejętności wyczuwania woni rzeczywistości (etymologicznie biorąc - noos oznacza powonienie, zdolność odczuwania zapachu).
8 Przesłaniem i celem dzisiejszej sztuki jest znalezienie całościowej i sprawdzalnej w praktyce moralności, obejmującej wszystkie istoty żywe. Estetyka, jako sfera ludzkiej działalności, jest martwa: dziś estetyczną bezużyteczność można przyuważyć w każdym estetycznym geście. Etyka także jest martwa: nieużyteczność jej zauważyć można we wszelkich dzisiejszych usiłowaniach poczynienia ludzkiego gestu etycznego. Nic poza anihilacją międzygatunkowych granic nie mogłoby ocalić nowej moralności i nowej estetyki.
9 Zwierzę myśli, dlatego też istnieje. "Myślę, więc jestem" - oto jedyny dowód na ludzką licencję na zadawanie gwałtów. Gdzie zaś jest dowód na to, że zwierzę nie myśli? Tak sobie po prostu sądzimy, bo ono nie zacytuje nam Deleuze'a czy Guattariego, z ich strategią zezwierzęcania się? Trochę mizerny to dowód. Każdy biologiczny gatunek ma swoją kulturę i własne problemy językowe. A czy my potrafimy zacytować pszczołę albo mrówkę? I czy tym owadom gorzej wychodzi budowanie społeczeństwa, niż chciał tego Sir Tomasz Moore?
10 Rozszerzenie moralności na sferę międzygatunkową jest naczelnym wymogiem liberalizmu i demokracji. Wartości liberalne, demokracja - to jedyne osiągnięcia ludzkości, które sama ludzkość nieustannie wypacza. Wyjaśnieniem tego może być fakt, że człowiek jest wykluczony poza obręb stosunków międzygatunkowych. Nie można być liberałem ani demokratą w ramach jednego gatunku, ignorując, uciskając i unicestwiając inne gatunki.


Ludmiła Bredichina
tłum. Tristan Korecki


TO SAMO. WEJŚCIE SKOTININA

Skotinin: "Cóż to za sodomia tu jakaś!...
Już sobie lepiej pójdę do mojej obórki..."
Dmitrij Fonwizin

Oleg Kulik

W swym gorliwym pragnieniu bytowania pogranicznego Olegowi Kulikowi niezmiennie udaje się trwać wewnątrz i zarazem na zewnątrz kultury. Po okresie zgłębiania przezroczystości przyszedł dlań czas przedzierzgnięcia człowieka w zwierzę - człowieka w postawie czworacznej, z premedytacją przekraczającego granicę w obu kierunkach.

Artystyczne doświadczenia Kulika ze zwierzętami (takie jak "śmierć Nif-Nif", orgia "stu świnek ssących", zoofiliackie obchody świńskiego gospodarstwa, stado "świń" w klubie artystycznym "Pilot") zdają się dopominać się - na pierwszy rzut oka - o freudowską analizę. Chociaż - ścieżka jego nie wiedzie ku mrocznym zakamarkom Nieuświadomionego, lecz ku jasnym ekranom - ku samemu ekranowi albo kolorowemu slajdowi, albo zdjęciu. Kulik świadomie zabiera widzów w podróż w głąb tak zwanej podświadomości, z zamiarem rzutowania wszystkiego, cokolwiek może tam znaleźć, na ekran - celem uzyskania bezpośredniego emocjonalnego efektu. Kulik demonstruje utopię podświadomości, przekonywająco udokumentowaną i ukazaną naszym oczom.

Freud przyjął koncepcję, że u źródeł kultury znajduje się postać człowieka wyprostowanego. Człowiek dźwiga się, i procesu tego nie można odwrócić: zmysł powonienia traci ważność; schowane dotąd genitalia "wychodzą na powierzchnię"; przychodzi poczucie wstydu, podniecenie seksualne staje się wręcz nieustające; innymi słowy - wydeptuje się drogę ku kulturze. Ale jest to także droga nieusatysfakcjonowania kulturą, skoro człowiek-zwierzę traci owo szczęście posiadania rzeczywistości bez kultury, życia bez śmierci, refleksów (odruchów) bez refleksji. Zasób energii bardzo się zmniejsza, i zmęczony człowiek gotów jest wrócić do pozycji czworacznej.

Kulik doświadcza pokusy postawy istoty półzgiętej, i taką postawę ukazuje widzom. Zstępuje więc na swoje "czworaki" w poszukiwaniu raju utraconego, w nadziei odzyskania wcześniejszej nieśmiertelności i energii. Owładnęła nim idea swobodnego wychodzenia poza granice kultury i powracania stamtąd, jak i swobodnego przekraczania ściśle poukładanej warstwowo przestrzeni kulturowej. Z jednej strony zainteresowany jest on przeżywaniem i adaptowaniem sytuacji niekonwencjonalnych, to jest sfery sztuki współczesnej "właściwej"; z drugiej - stara się poruszać w obrębie konwencji przedstawienia, wywierając wpływ na widza wprost poprzez swe ekrany.

Ściąganie ku sobie tych dwóch biegunów kultury wygląda, na pierwsze wejrzenie, na akt szaleństwa. Kultura masowa stała się miejscem do zamieszkania za sprawą bytowania w najradykalniej niekonwencjonalnych miejscach, pootwieranych przez artystów z przeszłości i teraźniejszości. Dzisiejszego widza trudno już czymkolwiek zadziwić. Doznaje on wszelkich możliwych nie-ludzkich historii, tak aby sam sobie mógł pochlebiać, że to wszystko nie jest mu obce. Widział już na ekranie wszelkie możliwe przekształcenia ludzkiej duszy i ciała, zrównujące Realne z Potencjalnym, działania w zakresie sztuki współczesnej z rozrywkowym show. Artysta współczesny, podobnie jak showman, nie jest władny stłamsić konwencjonalnego charakteru ekranu; showmanowi nie jest to potrzebne. Jeśli artysta nie używa jakiegoś "ekranu" (fotografii, slajdu, wideo...), wydostaje się poza obręb kultury, czyli - przestaje być artystą. Ale nie jest to to samo, co proponowany przez Kulika swobodny przepływ "tam" i "z powrotem".

Gołębnik
"Gołębnik" - performance w CSW
Gołębnik

Kulik chce pokazać, że nie widzi żadnej różnicy między artystą i showmanem, skoro obaj wierzą w sztywną koncepcję niemożności istnienia w obrębie kultury i zarazem poza nim. Koncepcja ta nic nie znaczy dla człowieka "czworacznego", świadomego własnych impulsów, jak i wewnętrznego głosu natury; potrafiącego bezrefleksyjnie odpowiadać na refleks (impuls), a następnie przekraczać granice. Kulik usłuchał swych wewnętrznych impulsów ze świadomą siebie szczerością; kultura stała się dlań, na dłuższą metę, zestawem dostępnych obiektów erotycznych, kulturowa zaś interakcja zamieniła się w rzeczywistość posiadania tych obiektów. Posiadanie to ma charakter otwarty dla publiczności, odbywa się to jednak z taką samą szczerością, jak pokazywanie dzieł innych artystów, albo ich dysput, przez pryzmat "przezroczystości".

Kulik podchodzi sceptycznie do postaci współczesnego artysty, przekonany o tym, że wszelkie systemy domagają się - poza znajomością ich wewnętrznych praw - także nieracjonalnego oglądu z zewnątrz, "spoza". Rzeczywistym, "czystym" artystą był jedynie Skotinin, bohater Fonwizina. Nikt nie wie, czego szukał w tej swojej obórce, dlaczego nie zadowalały go konwencje ludzkich zachowań, i w jaki mianowicie sposób udało mu się je rozszerzyć z udziałem jego świń. Oczywistością pozostają jego egzystencjalne aspiracje, ezoteryczny klimat jego samotniczych przechadzek i subtelność nie zarejestrowanego dyskursu. Nikogo już później nie było na to stać. Dziś oczekiwalibyśmy od Skotinina raczej ekscentrycznej postawy showmana (nikomu nie zależy na widzu, zasadniczą rzeczą jest jakość i opakowanie widowiska), albo - tak jak Kulik - "realisty", wielce zatroskanego o ilość widzów i jakość widowni, z podkreśleniem, że dla jego udokumentowanego klęczenia na czworakach nie istnieje żadne opakowanie. Uciekając w dwie różne strony, obaj wiedzą na pewno, że kultura i tak ich dopadnie. Obaj pracują dla "ekranu".

Dzisiaj kultura przypomina przeładowaną tablicę rozdzielczą przesyłającą kryptogramy o nieistotnym znaczeniu. Mogą się tu poniekąd przydać "dekoderzy", deszyfranci, ale nie na gwałt. W tej to sytuacji Kulik zstąpił na czworaki, i zaryczał. Przekroczenie granic języka oznacza - w sposób nieunikniony - opuszczenie domeny kultury; pozostało mu więc jedynie czuwać, by nie przeoczyć drzwi powrotnych. Czuwa zatem, proponując język, w którym wszelkiego rodzaju informacje winny niechybnie być zrozumiałe. Jest to język zwierzęcia - język wyzwolonych i rozkrzyczanych namiętności.

Dzisiejsza kultura pozwala na aktualizację tych jedynie strategii, które mogą dać początek przedstawieniu, show - opatrzonych krzykliwym nagłówkiem i wypełnionych łatwo odczytywalnym kodem, tak aby wywrzeć silne wrażenie na każdym i na wszystkich. Kultura wyschła, osiągając strategię "szołu". Od polityki po sztukę, od miłości po śmierć - wszystko staje się show; może zresztą i sama kultura sama ku temu zmierza. Zatraciła ona postawę doceniania własnej czystości; patologia wygląda teraz na rzecz bardziej prestiżową od normy. Wszystko może przybrać formę show, i taką formę przybiera: mamy więc "Benny Hill show", "Van Gogh show", "Tarantino show", rosyjskie show Kabakowa na Zachodzie, igrce Człowieka-Zwierzęcia - i tak dalej.

W show Kulika człowiek chodzi na czworakach, zanika poczucie wstydu, zaostrza się natomiast zmysł powonienia (proszę jeszcze raz przeczytać trzeci akapit), zanika także potrzeba kultury i języka. W zamian - człowiek zyskuje utraconą zdolność do tego, by "po prostu - być", egzystować poza przestrzenią "uprawną", kultywowaną. Kiedy jego zwierzęcość ukazana jest dostatecznie szczerze i przekonywająco (ostatni z tych warunków nie ma sensu w odniesieniu do zwierzęcia, jest natomiast obligatoryjny dla stworzenia "człekozwierzęcego"), wówczas - podobnie jak każde inne zwierzę - wydostaje się on spod zasięgu władzy języka i wszelkich kulturowych kodów.

Partnerstwo - na zasadzie równości - ze zwierzęciem (możemy podzielić się myślą z kozą, a koza - z nami; można zjeść świnię, a ona może zjeść nas; możesz pieprzyć psa, a pies może pieprzyć ciebie) gwarantuje Kulikowi przepustkę do kultury i bilet powrotny. Trudno sobie przedstawić, co zabiera on w tę podróż ze sobą. Ale z powrotem - na nasze terytorium - wnosi on zakazane wonie prawdziwego ciała świata. Wygląda to gorsząco, no ale jak może w takim razie wyglądać urzeczywistnienie niemożliwego - czy to utopii podświadomości przemienionej w strategię show, czy też utopii rzeczywistości zaprowadzanej na terenie kultury?

Tak jak Conan-Doyle'owski profesor Pressberry, który, łażąc na czworakach, potrzebował ludzkiego hormonu dla rozwinięcia swej nadzwyczajnej aktywności, Kulik potrzebuje dla swojej działalności jakiegoś hormonu rzeczywistości, pozwalającego mu zgłębiać przestrzenie niemożliwe, ale bez wątpienia - rzeczywiste.

Ludmiła Bredichina 1994
tłum. Tristan Korecki

kulik_msz.gif--> Więcej o Kuliku oraz współczesnej Rosji
w eseju Stacha Szabłowskiego (Magazyn Sztuki)



Serdeczne podziękowania dla firmy:
acer logo

----------------------------------------------
Centrum Sztuki Współczesnej, Zamek Ujazdowski
Al.Ujazdowskie 6, 00-461 Warszawa, Polska
tel: (48 22) 628 12 71-3, (48 22) 628 76 83 ; fax: (48 22) 628 95 50
e-mail:csw@ikp.atm.com.pl